Krzysztof Czarnecki 

o:

 

Grunwald w 535 rocznicę

Zwycięstwa

autorstwa Zygmunta Wojciechowskiego

 

 

 

 

 

 

 

 

Rocznice grunwaldzkie nadal inspirują. Mamy już za sobą kolejne ludyczne widowisko „rekonstruujące” przebieg bitwy. Czas więc na przedstawienie Grunwaldu 1410 z perspektywy historyka sprzed 80 lat.

 

Zbliża się 615 rocznica bitwy grunwaldzkiej. W lipcu 1945 roku nakładem Polskiego Związku Zachodniego w Poznaniu ukazała się broszura „Grunwald w 535 rocznicę zwycięstwa” . Jej autorem jest prof. Zygmunt Wojciechowski polski historyk państwa i prawa od 1925 roku związany z Poznaniem. Był założycielem Instytutu Zachodniego. Skromny objętościowo wykład przykuł moją uwagę z początku tym, że ukazał się drukiem w kilka miesięcy po wyzwoleniu Poznania. Był wyrazem świadomości wagi polskiego słowa drukowanego traktującego o zwycięstwie grunwaldzkim a czytanego w nowych odmiennych warunkach roku 1945. W analizie tekstu postaram się uniknąć prezentyzmu. Łatwo bowiem formułować nośne myśli z perspektywy – post factum – uzbrojone we współczesne atrybuty poznania.

 

Bitwa grunwaldzka nie jest słupem granicznym wyłącznie w stosunkach polsko – krzyżackich; starcie grunwaldzkie było zderzeniem się dwóch światów, słowiańskiego i niemieckiego, dla przyszłości obu tych światów posiadało znaczenie przełomowe.

 

Tym zdaniem Zygmunt Wojciechowski rozpoczyna esej GRUNWALD. Nie ogranicza się on jedynie do opisu samej bitwy. Wprowadza czytelnika w krajobraz polityczny naszego regionu Europy w XIV stuleciu i nie tylko.

 

Gdyby Polska była bitwę grunwaldzką przegrała, państwa krzyżackie i luksemburskie byłyby się połączyły, nastąpiłby częściowy lub pełny rozbiór ziem polskich, na wschodzie Europy powstałoby potężne skupienie sił niemieckich, które w złowrogi sposób zaciążyłoby nad całą Słowiańszczyzną.

 

W tezach profesora widać jasno kierunek przemyśleń spowodowanych traumą okupacji hitlerowskiej w Reichsgau Wartheland. Interesującym znakiem czasu powstania eseju, jest zdanie: To, co się stało w końcu wieku XVIII, byłoby faktem już u progu wieku XV.  Autor świadomie – moim zdaniem – unika terminu rozbiór. Wszak twórców likwidacji Rzeczypospolitej było trzech i nie wszyscy mówili po niemiecku.

 

Takie wydobycie ukrytych sił nic by Polsce pod Grunwaldem nie pomogło, gdyby nie dokonało się dzieło przebudowy Polski przez Kazimierza Wielkiego. Ten to sławny Piast przez przeobrażenie gospodarstwa polskiego, przez stworzenie rycerstwa pancernego, tak zwanej ciężkiej jazdy, dał warunki po temu, ażeby eksplozja ukrytych sił nie poszła na marne. Ciężka jazda w bitwie toczonej w wieku XV odgrywała tę samą rolę, co czołgi w wieku XX. Nie brakło społeczeństwu polskiemu w r. 1939 ukrytych sił, ale brakło czołgów, brakło artylerii przeciwlotniczej i samolotów. Nie brakło społeczeństwu polskiemu w końcu XVIII w. ukrytych sił, ale brakło wojska. Inaczej było pod Grunwaldem i przed Grunwaldem, ale dlatego też był Grunwald.

 

Autor przypisując królowi Kazimierzowi Wielkiemu stworzenie rycerstwa pancernego, tak zwanej ciężkiej jazdy miał zapewne na myśli uregulowanie obowiązków wojskowych dokonane przez ostatniego Piasta na polskim tronie. Elitę polskich sił zbrojnych stanowiło rycerstwo, które w ramach pospolitego ruszenia stawało do służby wojennej pod chorągwiami ziemskimi, królewskimi i prywatnymi określanymi również mianem rodowych.

Fascynacja Piastami a specjalnie Kazimierzem Wielkim obecna w rozważaniach profesora Wojciechowskiego przeciwstawiona została traumom XVIII wieku i września 1939 roku. Gorzka konstatacja diagnozowała jedną z przyczyn podstawowych klęsk i upadku jakich doświadczała Polska – cyklicznie. Podstawy potęgi militarnej państwa  stworzone przez Piastów zdaniem autora przyczyniły się do wielkiego zwycięstwa pod Grunwaldem. Boleśnie to skonfrontowano w artykule z niemocą państwa w XVIII i XX wieku, skrzętnie nie używając terminu rozbiór w kontekście wydarzeń w końcu XVIII stulecia. Znakiem czasu powstania omawianego tekstu jest poniższy fragment.

 

Wyprzedził tu uczonych Henryk Sienkiewicz, który w jednym okrzyku: „za Danuśkę, Zbyszku, za Danuśkę!” zamknął wielowiekową treść dziejów niemiecko – polskich i niemiecko – słowiańskich. Wieluż Polaków i wielu Rosjan i innych Słowian podobnie w świeżo minionej wojnie reagowało na zbrodnie niemieckie. Poczucie suwerenności polskiej wyrosło z walki z Niemcami, z przekonania, że żadne formy współżycia z nimi możliwe nie są. Poczucie to stało się tak integralną częścią duszy polskiej, że zabić je znaczy tyle, co próbować zabić Polskę i polskość. Padająca na ziemię chorągiew królestwa, symbolizująca jego istnienie i suwerenność, wydawała się upadaniem Polski całej. I w jej obronie, a nie chorągwi tylko, wystąpiło całe rycerstwo polskie. I pod tym znakiem zwyciężyło.

 

Lipiec 1945 i już można dostrzec – poczuć – w słowie drukowanym w Polsce – powiew wiatru od wschodu! Tam gdzie pojawia się widmo polityki umierają: historia i ekonomia.

 

Gdyby bitwę grunwaldzką wygrał Kazimierz Wielki starłby w puch państwo krzyżackie. Ale z bitwy grunwaldzkiej Krzyżacy wyszli stosunkowo obronną ręką. Nie oddali Polsce Pomorza, utrzymali się w Prusach Wschodnich. Dlaczego się tak stało? Stało się tak z tej przyczyny, że już w tym czasie poczyna zacierać się główny kierunek polityki polskiej, poczyna się oscylacja między zagadnieniami zachodnimi i wschodnimi.

 

„Oscylacja między zagadnieniami zachodnimi i wschodnimi” Idąc tropem podziwu dla polityki przedjagiellońskiej, autor zdaje się nie akceptować polityki króla Władysława Jagiełły przypisując jej równoległość priorytetów w prowadzeniu polityki uwzględniających racje stanu Polski i Litwy. W czym upatruje jej słabość. Jogaila nie przestał być przecież Litwinem.

 

Pozytywną stroną bitwy grunwaldzkiej był udział wojsk litewsko – ruskich w krwawym zmaganiu. Wsławiły się w nim zwłaszcza pułki smoleńskie (…), które nie uległy panice i rozsypce, lecz nadal broniły się, chroniąc prawą flankę armii. Ale wielki książę Witold, daleki od tradycji Polski piastowskiej, nie wspomógł Jagiełły i rady koronnej, ani gdy chodziło o wytrwanie pod Malborgiem, ani gdy w Toruniu w  r. 1411 formułowano warunki pokoju.

 

To kolejny akcent podkreślający dychotomię w rozważaniach profesora spowodowany okolicznościami powstawania przedmiotowego tekstu.

 

Wspomnieliśmy jednak już wyżej, że zwycięstwo grunwaldzkie na marne nie poszło, że podcięło współdziałanie krzyżacko – luksemburskie, że w istocie Krzyżakom stos pacierzowy złamano, że przygotowano warunki pod likwidację wpływów luksemburskich w Czechach i na Węgrzech. Rządy jagiellońskie w Czechach i na Węgrzech były prostym następstwem bitwy grunwaldzkiej, podobnie jak i pół wieku od Grunwaldu późniejszy drugi pokój toruński, zawarty przez Kazimierza Jagiellończyka w r. 1466.

 

Zwycięska bitwa przyniosła jednak pewne korzyści.

 

Pisał wówczas po zawarciu tego pokoju, przywracającego Polsce Pomorze Gdańskie, Długosz: „I ja piszący te kroniki, czuję niemałą pociechę z ukończenia wojny pruskiej, z odzyskania krajów, z dawna od Królestwa Polskiego odpadłych (…) a szczęśliwszym byłbym jeszcze, gdybym doczekał za łaską Bożą odzyskania i zjednoczenia z Polską Śląska, ziemi lubuskiej i słupskiej: z radością zstępowałbym do grobu  i słodszy miałbym w nim odpoczynek”.

Wielki historyk XV wieku nie doczekał tej chwili. Po czterech i pół wiekach dożyliśmy jej my, nasze pokolenie.

W tekście pojawia się idea ziem odzyskanych.

 

Klęska 1410 r. nastąpiła w wyniku współdziałania światów polskiego i litewsko – ruskiego, klęska 1945 r. w wyniku ostatecznego zharmonizowania poczynań Polski i Związku Radzieckiego. Pamiętajmy, że cała fantastyczna kariera Niemiec wyrosła na konflikcie słowiańskim, na walce polsko – rosyjskiej.

 

Zwycięstwo ma wielu ojców. Takie myślenie w odniesieniu do Grunwaldu 1410 ma nadal spore grono admiratorów. Ich motywacje stanowić mogą bogaty w smaczki zaczyn na osobne rozważania.

 

Dziś nadeszła chwila dla trwałego ułożenia stosunków polsko – rosyjskich, w ścisłym związku z nowym Grunwaldem Słowiańszczyzny, w związku z potrzebą trwałego uchronienia państw i narodów słowiańskich przed nowym atakiem niemieckim.

 

No cóż, mamy rok 1945 stare odeszło i nowe nastało.

 

Jagiełło miał więc myśl ponownego sprzęgnięcia Śląska i zachodniego Pomorza z Polską i dlatego tak dyplomatycznie odniósł się do dwóch niedawnych przymuszonych sprzymierzeńców krzyżackich.

 

Mowa tu o książętach: Konradzie Białym oleśnickim i Kazimierzu szczecińskim.

 

Naród, który chce równocześnie dwa cele osiągać, nie osiągnie żadnego, wykaże jedynie, że jest politycznie niedojrzałym. (…) Takim celem najwyższej miary jest odzyskanie tych ziem rdzennie polskich, które w toku dziejów znalazły się we władaniu niemieckim, odzyskanie Pomorza Zachodniego, ziemi lubuskiej i Śląska, jak również wcielenie do Polski obszarów wschodnio – pruskich. (…) Społeczeństwo musi odczuć, że idzie po swoje, że Wrocław, Lignica, Szczecin leżą na takich samych ziemiach polskich jak Kraków, Poznań i Gdańsk.

 

Tego tekstu nie sposób oddzielić od czasu jego powstania.

 

Ufam, że przedstawiony przeze mnie tekst – w zaprezentowanych fragmentach – skłoni uważnego Czytelnika do zapoznania się z jego pełną treścią. Dokumentuje bowiem sobą czas powstania i daje świadectwo żywotności fenomenu GRUNWALDU. Ów fenomen nie zamyka się jedynie w ramach broni i barwy.

 

Krzysztof Czarnecki

Oddział Poznański

Stowarzyszenia Miłośników

Dawnej Broni i Barwy

Poznań, lipiec 2025 r.

Partnerzy

karta_logo_MNK_B

mwp

muzuem_lodz

wmwpozn

MuzeumWroclaw

logo Muz. Lub.-1

silkfencing