Kiedyś modne było stwierdzenie: „Europa dwóch prędkości”. Nie miejsce tu na rozważania co do zasadności warstwy treści terminu i kontekstu w jakim był on często nadużywany. Nie znaczy to jednak, że nie budzi ono refleksji w szerszym rozumieniu i przykładania go do zupełnie innych dziedzin. Świadomość historyczna nie jest specjalnie w modzie, choć często się ją przywołuje w charakterze hasła na użytek doraźny, z kontekstem. Niemrawość to drugi termin spójnie powiązany z wzmiankowanymi prędkościami. Do tego komplementarny wydaje się być w dalszym wywodzie termin: muzealnik. Żeby nie było niedomówień. Mam wiele szacunku i uznania dla ich pracy. Nie oznacza to jednak ślepoty na liczne zaniechania
będące ich udziałem. Wielu z nich (świadomie pomijam nowotwory językowe w stylu: „muzealnica”) cierpi na syndrom niedocenienia. Niektórzy uważają wprost, że są pracownikami nauki. Przecież nikt im nie broni działalności naukowej, która choćby ze względu na bazę artefaktów znajdujących się pod ręką, wydaje się logicznie uzasadniona. Przeświadczenie o specjalnej misji jaką mają pełnić niejednokrotnie zaspokaja im w sferze mentalnej potrzebę realizacji sił witalno-intelektualnych poprzez przekucie ich w formy trwałych opracowań zbiorów muzealnych. Przekłada się to na tryb trwania w zaniechaniu i stagnacji, który tak naprawdę nic nie wnosi do dorobku intelektualnego naszej kultury i nauki. Niemrawość dotyka też i inne gremia w tym nawet pasjonatów broni i barwy. Powodowany więc niepokojem wewnętrznym sygnalizuję wydanie katalogu: „Mundur Żołnierza Polskiego Ze Zbiorów Muzeum Militariów Oddziału Muzeum Miejskiego Wrocławia” w opracowaniu Mariusza Cieśli. Od razu zaznaczam, że nie znam się na mundurach w takim stopniu by recenzować jego treści merytoryczne. Czynię to, ponieważ nikt ze znawców munduru jakich wielu liczy nasze Stowarzyszenie
nie pokusił się dotąd o powiadomienie Kolegów o fakcie pojawienia się takiego wydawnictwa będącego przecież efektem pracy Członka naszego SMDBiB. Jest jeszcze jeden powód, dla którego kreślę te słowa. Może i nie znam się na mundurach, ale trzymam rękę na pulsie aktywności muzealników w materii katalogowania. Kij w mrowisko. Siedzą oni często jak kokosza na drewnianych jajach- czytaj: mają dany tylko nielicznym przywilej nieskrępowanego kontaktu z interesującymi zbiorami wartymi poznania, bądź obcują z nimi na co dzień nie wdając się w kłopotliwe, bo wymagające wysiłku działania mające za finał publikacje katalogów zbiorów. Jeszcze raz podkreślam, że nie czuję się kompetentny do opiniowania przedmiotowego wydawnictwa Muzeum Militariów Oddziału Muzeum Miejskiego Wrocławia. Doceniam działanie, nawet jeśli nie jest ono wolne od błędów. Jest to lepsze od nic nie robienia. Nie znaczy to jednak, że nie dostrzegam też istnienia wielkich kolekcji muzealnych mundurów, które czekają od dziesiątków lat na rzetelne opracowanie. Frustracja w muzealniczej braci nie jest krewnym postępu nauki. Potrzeba katalogowania jest prawie tak samo stara jak
uświadomiony byt ludzki. Bez kompetentnych katalogów zbiorów spowolniony jest postęp nauki. To są prawdy tak oczywiste, że trącą truizmem. Z latami doświadczeń i obserwacji laika, czyli człowieka nie zajmującego się zawodowo tą dziedziną działalności ale pasjonata, nabywam niedobrego przeświadczenia, że „zawodowcy” nie mają się dobrze. Reasumując, mam nadzieję, że moja sygnalizacja nowego wydawnictwa rodem z Wrocławia doczeka się rzetelnej analizy i być może posłuży jako impuls sprawczy do pobudzenia procesu katalogowania kolekcji znajdujących się w naszych muzealnych magazynach i ekspozycjach. Kolejność nie jest przypadkowa, ponieważ gros zbiorów pozostaje ukryta przed „profanami”. Muzea Wszechnice Nauki czy może Muzea Świątynie ze sferą sacrum dostępną jedynie kustoszom pamięci zazdrośnie strzegącym jej tajemnic?
Krzysztof Czarnecki
Oddział Poznański Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy
styczeń, 2016 r.