Celami artykułu są:
5 października 2020 roku miasto Poznań we współpracy z panem Jackiem Wojciechowskim Fundatorem pomnika króla Przemysła II ogłosiło otwarty konkurs na projekt pomnika króla w Poznaniu. „Głównym celem Konkursu jest uzyskanie wybitnego pod względem artystycznym projektu pomnika – rzeźby przedstawiającej postać króla Przemysła II wraz z zagospodarowaniem terenu w jego najbliższym otoczeniu, która stanie się dziełem o trwałych wartościach kulturowych i społecznych.” Postać króla Przemysła II winna być- zdaniem organizatorów Konkursu – przedstawiona w sposób majestatyczny, realistycznie z atrybutami władzy i rzemiosła rycerskiego z przełomu XIII/XIV wieku. Organizatorzy, obok innych form pomnika, pod szczególną rozwagę uczestników Konkursu poddają formę konną pomnika.
Ta informacja zmusiła mnie do sięgnięcia pamięcią do roku 2013, kiedy to- moi koledzy stowarzyszeniowi i ja, na wieść o „tajemniczym wówczas fundatorze pomnika”i o już prawie gotowej figurze matce konnego monumentu króla Przemysła II,- podjęliśmy działania, jak najbardziej zgodne z misją Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy. Poddaliśmy wówczas analizie wyłaniający się nagle zza węgła projekt pomnika króla i okoliczności temu towarzyszące. Początkowo z niedowierzaniem, które wkrótce przeobraziło się w niedawanie zgody na łamanie zasad cywilizowanego społeczeństwa, podjęliśmy statutowe działania. Ich efektem były: – pismo z 29 lipca 2013 roku kierowane na ręce pana Ryszarda Grobelnego ówczesnego Prezydenta Miasta Poznania i artykuł mojego autorstwa, opublikowany na łamach Gazety Wyborczej, w piątek 6 września 2013 roku pod tytułem: autorstwa redakcji Gazety W.: „Król Przemysł zasłużył na więcej”. Mam w jasnej pamięci, ożywione i inspirujące merytorycznym rytem, dyskusje naszych kolegów podczas wolnych głosów na naszych comiesięcznych spotkaniach w Wielkopolskim Muzeum Wojskowym. Właśnie przypomniał mi się casus pod tytułem: „Mglisty Jeździec (rzecz o złotym pomniku ułana)”, tekst został opublikowany 9 września 2014 roku na naszej Stronie Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy (Artykuły). Był to jak się okazało, mój zryw osobny, ponieważ nikt z moich szacownych kolegów nie uważał za stosowne wesprzeć mnie w czasie, jak i zauważyć wcześniej, zagrożenia dla jakości kultury i przekazu historii Polski, jakie płyną z przedsięwzięć wątpliwej jakości artystycznej. Część I mojego pisania: „Pomnik ante portas” zamyka się tekstem, jaki ukazał się 6 września 2013 roku. Uzupełniam go ilustracjami, które przybliżą wizualnie przykłady, które sygnalizuję w niniejszym artykule.
Korowód pomników z Przemysłem w tle
Korowód
Panuje u nas moda na pomniki. Wydłuża się korowód postaci historycznych, które znajdują miejsce w przestrzeni publicznej za sprawą rzeźb. Ławeczkomania przybiera rozmiary epidemii. Wśród realizacji pomnikowych nie brak królów, książąt i innych władców wyobrażonych w realistycznej konwencji. W większości są to niestety rzeźby nieudane. Wielu włodarzy miast ma ambicje żeby „pozostawić po sobie” jak najwięcej materialnych świadectw kojarzonych z okresem urzędowania. Może to być na przykład jakiś drapacz chmur bądź wielkie centrum handlowe. Tym, których na to nie stać, śnią się pomniki. Nierzadko wówczas na drugi plan schodzą dobre wyczucie smaku i przestrzeni. Dla uroczystego aktu odsłonięcia dokonanego przez kogoś aktualnie ważnego gotowi są pozostawić w tkance miasta coś, z czym będą musieli żyć jego mieszkańcy targani poczuciem wstydu i przeświadczenia, że mogli uczynić więcej, protestując w ramach społeczeństwa obywatelskiego przeciw działaniom szkodzącym urbanistycznej harmonii.
Skansen
Kiedyś przyjdzie czas opamiętania i wtedy w ramach naprawiania szkód powinien zostać zorganizowany skansen dla rzeźb nietrafionych, gdzie będą spełniać rolę memento przed działaniami pochopnymi. Instytucja pełniłaby również rolę przytuliska dla niezłych realizacji zmuszonych do opuszczenia miejsc – dla których były komponowane – ze względu na poglądy postaci jakie wyobrażały. W Wielkopolsce znaleziono inne rozwiązanie. Marcin Kasprzak w posągowej formie opuścił jeden z poznańskich parków i znalazł się w rodzinnej wsi Czołowo.(il.2). Dla przyjezdnych nie przygotowanych na widok ludzkiej figury nadnaturalnej wielkości posadowionej na skraju niewielkiej wsi, wjazd do tej miejscowości może być nie lada przeżyciem estetycznym.
Pomnik
Rzeźba jest formą przekazu artystycznego, który przemawia do odbiorcy bez słów. Jeżeli tak nie jest to należy zadać pytanie: dlaczego? Twórca pomnika Przemysła II,(il.3). który miałby stanąć w Poznaniu, wedle własnej deklaracji miał się inspirować przy kształtowaniu rzeźby Jeźdźcem z Bambergu.(il.4). Niestety niełatwo odkryć recepcje z Bambergu w pomniku księcia piastowskiego. Można jednak dostrzec, że autor gipsowego monumentu oglądał między innymi dzieło Christiana Raucha w Kaplicy Królów Polskich w Katedrze Poznańskiej (il.5). będące również świadectwem nieprzeciętnej jakości rzemiosła brązowniczego. Przy tworzeniu rzeźby realistycznej trzeba czegoś więcej niż deklaracji, że w takiej właśnie konwencji utrzymany będzie monument w stanie ukończonym. Niezbędne jest przeprowadzenie kwerendy źródeł pomocnych we właściwym przedstawieniu bohatera wyobrażonego poprzez rzeźbę. Można zastanawiać się dlaczego twórca nie poszedł drogą swojego kolegi po fachu Wawrzyńca Sampa, który w procesie przygotowawczym przed wymodelowaniem rzeźby księcia Swiętopełka Wielkiego w Gdańsku (il.6). na pewno – co widać gołym okiem – musiał zgodnie z własnym artystycznym ego, samodzielnie bądź przy pomocy fachowców zgłębić realia dotyczące kostiumu i uzbrojenia z połowy XIII stulecia. Nie miejsce tu na pełną analizę projektu pomnika Przemysła. Trzeba jednak odnieść się do tego co można zauważyć w dostępnych jego przedstawieniach, wymieniając tylko ważniejsze niedostatki. Rauch, artysta kładący nacisk na detale, dysponował wiedzą człowieka z XIX wieku. Obecnie wiemy o kostiumie i uzbrojeniu znacznie więcej. Jego rzeźba nie może więc stanowić merytorycznego źródła, tym bardziej, że pokazuje władcę z XI stulecia. I tak w przedmiotowej propozycji monumentu: Orzeł -godło na tarczy- jest za mały w stosunku do pola tarczy, której wzór również pozostawia do życzenia. Brakuje w niej też imacza i rzemieni. Wystarczy zapoznać się z miniaturami zawartymi w nieco późniejszych bo XIV wiecznych Kodeksach Lubińskim (il.7). i Manesse (il.8)., żeby zrozumieć, jak ówcześni ludzie umieszczali godła na tarczy herbowej. Jeździec z Bambergu jest figurą przeznaczoną do jej odbioru we wnętrzu świątyni. Stąd twórca nie zauważył wiele poza przednim łękiem siodła. Nie dostrzegł w niej wielu detali rzędu końskiego, ostróg jak i tego, że postać jest ożywiona poprzez gest ręki i zwrot głowy, nie wspominając o kunsztownym przedstawieniu ubioru jeźdźca. W swoich studiach nie poszedł dalej i nie dotarł do Jeźdźca z Magdeburga. (il.9). W tym mieście znajduje się jedna z pierwszych w średniowieczu wolnostojąca rzeźba jeźdźca pochodząca z XIII wieku. Jej analogie w stosunku do pierwowzoru z Bambergu są oczywiste. Dobrze na niej widać atrybuty rycerskie, w tym piękny z pieczołowitością wymodelowany miecz w pochwie z zachowaniem dużej dbałości o detale rękojeści, a także rząd koński z wysokimi łękami siodła służącymi za dodatkową ochronę jeźdźca. W projekcie Przemysła II nie możemy znaleźć pochwy do miecza, puginału ani ostróg. Może to zapowiadana syntetyczna forma rzeźby? Miecz w przedstawionej formie za nic nie przystaje do epoki. Podobnie rzecz ma się z nakryciem głowy przyozdobionym manieryczną koroną, które twórca nazwał „hełmem kołpakowym”(!). Zamiast dobrze osadzonego w tym czasie i powszechnie używanego pancerza kolczego przykrytego tuniką mamy do czynienia z ubiorem, zbroją (?) typu alla romana. Aż się prosi o skierowanie wzroku na zabytki śląskie z okresu współczesnego Przemysłowi II. Znajdziemy tam spory katalog wyobrażeń książąt śląskich w strojach, wyposażeniu i uzbrojeniu z epoki. Realistyczna rzeźba konna władcy ma w założeniu przedstawiać go w majestacie i potędze. Efekt ten osiąga się poprzez właściwe wymodelowanie i upozowanie jeźdźca oraz konia w pełnej zgodzie z prawidłami anatomii. Władca winien emanować siłą w charakterystycznym dla XIII wieku dosiadzie konia, a jego rumak – invictus – stanowić dopełnienie wrażenia całości kompozycji rzeźby. Rzeźba europejska do jakiej odwołuje się twórca pomnika tak jak i inne formy przekazu wizualnego w średniowieczu niosła w sobie bogatą informację pozawerbalną oraz ładunek emocji wyrażany poprzez pozę, gest, detal. Współcześni znakomicie rozumieli ten kod. My zaś intuicyjnie poddajemy się wywieranemu przez nią wrażeniu, nawet przy braku powszechnej znajomości wspomnianego kodu. Rzeźba pozostaje żywa. To stanowi o wielkości dzieła.
Turniej
Mimo rozlicznych potrzeb społecznych, jakie pozostają niezaspokojone i wydają się bliższe ciału, nie wolno zapominać o historii i kulturze wyrażonej poprzez sztukę wysoką. Inicjatywa powstania pomnika Przemysła II nie jest niemądra. Jeśli mecenat animujący powstanie monumentu wytrzyma tę próbę, to Poznaniowi pozostanie skorzystanie z doświadczeń Bydgoszczy. Tam w 2001 roku rozpisano konkurs na pomnik króla Kazimierza Wielkiego. Powołano w tym celu komisję. W szrankach konkursowych stanęło ponad trzydziestu twórców, którzy złożyli na jej ręce swoje prace. Dokonano wyboru rzeźby i pomnik stoi.(il.10) To w jakiej formie ma zostać uczczony nasz władca, powinien określić regulamin konkursu. Czy musi to być koniecznie rzeźba realistyczna? Jak widzimy, jest to trudne zadanie. W 1965(?) roku pod zamkiem w Nidzicy odsłonięto rzeźbę króla Władysława Jagiełły (il.11). przypisywaną przez niektórych Jerzemu Beresiowi. To bardzo przemyślane przedstawienie władcy, świadomie stylizowane, w maksymalnie uproszczonej formie niesie ze sobą jasne nawiązanie do antycznej rzeźby. Król stoi w swoistym kontrapoście odzwierciedlającym pełną świadomość poczucia własnego majestatu. Tak więc jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z procedurami, z twórców potykających się w uczciwej walce na talent i warsztat wyłoniony zostanie zwycięzca, na którego dzieło czekać będzie miejsce godne monumentu upamiętniającego króla.
Herold
Kiedy środowiska zawodowców milczą w sprawach istotnych, powstałą ciszę musi przerwać głos obywatelski. Dobrze, że istnieją jeszcze pasjonaci, którzy bezinteresownie starają się dać odpór działaniom mogącym przynieść nam szkody. To oni uzmysławiają osobom i instytucjom, że nie są one nieomylne. I tak dzięki nim powoli rośnie świadomość, że na święto 11 listopada zakładamy kokardy narodowe, a nie kotyliony jak je przez lata promowali prominentni politycy, że nie nadaje się orderów Virtuti Militari za kampanie przeciwko terroryzmowi i misje wojskowe poza granicami państwa. Czynią starania by wzbudzić u władz miasta szacunek dla zabytków i przypominać o procedurach cywilizowanego społeczeństwa w odniesieniu do wzbogacania przestrzeni stołecznego grodu nad Wartą o pomnikowe przedsięwzięcia.
Krzysztof Czarnecki ( wrzesień, 2013 r.)
Poniżej znajduje się GALERIA ILUSTRACJI do powyższego tekstu, która w zamiarze ma służyć pomocą wizualną w lekturze artykułu.
GALERIA
Wkrótce, – nie umiem określić bliżej tego terminu – mam nadzieję, że pojawi się część II.
Krzysztof Czarnecki
Oddział Poznański
Stowarzyszenia Miłośników Dawnej
Broni i Barwy
Poznań, grudzień 2020 r.