Krzysztof Czarnecki

o:

Zdzisław Żygulski

ŻYCIE NA ZAMKU ŚREDNIOWIECZNYM

i nie tylko

 

 

 

 

 

Poruszanie się w przestrzeni książki antykwarycznej dostarcza stale kolejnych porcji doświadczeń. Dziś o terminach realizacji zamówień. Książeczka, o której będzie pisanie, dotarła do mnie w niespełna dwadzieścia godzin od momentu zakupu w sieci. Na przeciwnym biegunie terminowości stoi i nadal przyrasta czasem zastoju, książka, która nadal nie przeszła w moje ręce – I tak już od marca. Nie – jest już po 25 lipca, czyli na czekaniu upłynęło mi bez mała 5 miesięcy. Skąd u mnie taka pamięć. Ano z powodu niestosowania się do starej zasady – a znam ją już od podstawówki – DOBRY ZWYCZAJ, NIE POŻYCZAJ. Lat temu kilka nieostrożnie pożyczyłem książkę koledze w broni i barwie. Prosząc o jej zwrot – po wielu miesiącach nieobecności w mojej krypcie bibliotecznej – usłyszałem, że nic mu nie wiadomo o tym, by kiedykolwiek pożyczał ode mnie cokolwiek. Tak się zachował mój – były już – kolega w broni i barwie. Tak o to powstała nowa kategoria w mojej pamięci stowarzyszeniowej. W obecnym kształcie prezentuje się następująco: Przyjaciel w broni i barwie, Kolega w broni i barwie, Były Kolega w broni i barwie. Chcąc uzupełnić powstałą lukę w zbiorze, rozpocząłem poszukiwania. I znalazłem taką samą książkę w ofercie znanego mi kolegi w broni i barwie. Żeby nie było, znanego od kilkudziesięciu już lat. Mimo obietnic dostarczenia mi przedmiotowej książki, nadal czekam i tak jak już napomknąłem od bez mała 5 miesięcy. Co powoduje taką zwlokę niezrozumiałą dla mojego postrzegania rzeczywistości. Moja babcia zwykła mówić w takich przypadkach: SĄ LUDZIE I LUDZISKA bądź po głębszej refleksji: KOGO NIE BOLI TEMU POWOLI.

Tymczasem wszedłem w posiadanie niewielkiej książeczki: Życie na zamku średniowiecznym, która stanie się bohaterką niniejszego tekstu. Pochodzi ona z 1948 roku. Jej karta tytułowa nosi na sobie znaki wskazujące iż była w posiadaniu biblioteki Publicznej Szkoły Powszechnej w Rożentalu (?). Odcisk pieczęci jest mało czytelny. Do zbioru bibliotecznego włączono ją 8 VIII. 1950 roku pod numerem  inwentarzowym 219. Wiem to z karty bibliotecznej, która znajdowała się w książce. Dlaczego o tym piszę. Otóż dlatego, że zafrapował mnie fakt, że do podstawówki w niewielkiej miejscowości trafił ów tomik: Życie na zamku średniowiecznym. A nie jest to bynajmniej powieść lub lektura szkolna. Praca nosi znamiona opracowania popularno – naukowego. Wydano ją w ramach cyklu – serii (?) – KULTURA POLSKA i OBCA pod redakcją … Kazimierza Hartleba. Jej autorem jest … Zdzisław Żygulski. Widząc z jakimi nazwiskami mam do czynienia odezwały się we mnie czujniki czujności. Głównie za sprawą nazwisk, bo nie wszystko mi pasowało. Nazwisko HARTLEB niesie jasne skojarzenie: Zygmunt Hartleb Szabla Polska jej rozwój historyczno – techniczny Lwów – Warszawa – Kraków 1926. Z kolei nazwisko autora przedmiotowego opracowania każdemu członkowi Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy jednoznacznie przywodzi na myśl osobę naszego wieloletniego prezesa Zdzisława Żygulskiego jun. Nim jednak wątek nazwisk pociągnę dalej, przejdę do efektu natychmiastowej reakcji na nazwisko HARTLEB. Trochę mi zajęło odszukanie niewielkiej książeczki, a właściwie dwóch jej egzemplarzy. Jeden szczególnie mi drogi pochodzi od Macieja Jeske, mojego serdecznego kolegi w broni i barwie Macieja Jeske. Opatrzony jest jego exlibrisem. Z drugim zaś wiąże się historia szczególnie bolesna dla mnie, kolekcjonera książek. Ocaliłem go z procesu unicestwiania księgozbioru Macieja. Nosi on pieczątkę: Od Leny i Wiesława Zajączkowskich i zawiera niewielką karteczkę zaczynającą się od słów: Maćku, z woli Lenki otrzymujesz książkę Hartleba.

Koledzy, przywołanie historii dwóch Hartlebów – chodzi oczywiście o książki – nie jest kierowane tanim sentymentalizmem dla czasów minionych. Imperatyw, który mną powoduje ma na celu kolejny apel. Stowarzyszenie Miłośników Dawnej Broni i Barwy to przede wszystkim ludzie z ich dokonaniami i wspomnieniami. To również dorobek, dorobek intelektualny, który noszą w sobie. Z niezrozumiałych względów nie chcą się nim podzielić – nawet z najbliższymi we wspólnej pasji, czyli z członkami Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy. Ze śmiercią mózgu znikają – póki co bezpowrotnie –  podtrzymywane w nim zapisy pamięci. W takich przypadkach mam ciągle w jej projekcjach opowieść o pewnym wybitnym uczonym, którego uczniowie nagabywali, żeby swą wiedzę przelał na papier. On zaś spełniając ich pragnienia przystępował do pracy. Ambitnie temperował ołówki, którymi zwykł był się posługiwać. Kiedy wszystkie grafity były ostre jak igła słabł jego entuzjazm do pisania. Pozostał więc  jedynie w pamięci swoich uczniów nie utrwalając po sobie dorobku intelektualnego, który mógłby przekazać potomnym.

Nie byłbym sobą, gdybym nie zastygł nad tymi książeczkami, niepozornymi rozmiarem, wielkimi przekazem. Poprzestałem tym razem na lekturze WSTĘPU. Zygmunt Hartleb napisał go wiek temu. Myśli w nim zawarte nie straciły nic ze swej aktualności. Niestety trudno mi się z tym pogodzić, niestety obecne realia nie pozwalają na optymistyczną weryfikację treści opisanych emocjonalnie przez Zygmunta Hartleba. Sceptykom wobec moich tez, daję kilka cytatów pod rozwagę. Zachowałem oryginalną pisownię. Uprzedzam, nie poprawią samopoczucia

Cudzoziemiec, znający rycerskich Polaków z wielkich wojennych czynów czasów obecnych i dawnych, zdziwiłby się niepomiernie, nie znajdując w Polsce odpowiedniego umiłowania do broni. O ile sporty obcego pochodzenia, jak piłka nożna, lawntennis, boks i inne, znalazły, nie mówię miłośników, ale wprost zapalonych fanatyków, o tyle tak ważne dla historji i sztuki bronioznawstwo jest u nas zaniedbane, zarówno przez społeczeństwo, jak i przez naukę. I dzięki tej obojętności straciliśmy bezpowrotnie bezcenne skarby polskiej sztuki i polskiego przemysłu ubiegłych wieków.

 

Rzesze agentów z zachodniej Europy, zwłaszcza z Niemiec, wykupiły i wywiozły przed wojną całe kolekcje broni, bądźto wprost, bądź też za pośrednictwem miejscowych handlarzy.

 

Opłakanym bywał zwykle los zbioru broni po śmierci zbieracza. To, co nieraz kosztowało dziesiątki lat trudu i szperania, szło w drodze licytacji na marne w kilku godzinach, bo niekulturalni spadkobiercy starali się przedewszystkiem pozbyć „nieznośnych starych gratów”, zabierających miejsce i do niczego nieprzydatnych. – Krewni zbieracza narzekali jeszcze, że „zmarły warjat” wyrzucał pieniądze na rupiecie, zamiast je składać i zostawić rodzinie.

 

 

MOJA BOHATERKA: ŻYCIE NA ZAMKU ŚREDNIOWIECZNYM  autorstwa Zdzisława Żygulskiego

wymaga więc należytego JEJ przedstawienia.

Książka składa się z następujących rozdziałów:

  1. Rycerstwo średniowieczne,

  2. Zamek średniowieczny, Jego budowa i wnętrze,

  3. Życie na zamku średniowiecznym,

  4. Łowcy,

  5. Uzbrojenie rycerza – Igrzyska rycerskie,

  6. Wyprawy wojenne – Oblężenie zamku,

Zakończenie

Zestaw tematów obecnych w tytułach niczym nie zaskakuje. Co więc skłoniło mnie do próby nadania tej książce drugiego życia. Przede wszystkim narracja wsparta ładną polszczyzną. Co dziś nieczęste. Niesie ona zaskakująco pokaźny ładunek wiedzy. I to z różnych dziedzin. Mamy więc opowieści o stanie rycerskim, o tym jak wyglądały ich siedziby – zamki. Dowiadujemy się o panujących zwyczajach. Zapoznajemy się z życiem codziennym ich mieszkańców. Dowiadujemy się sporo o trubadurach, legendach arturiańskich, poezji miłosnej. Po lekturze Życia na zamku. średniowiecznym mamy zaczyn do zgłębiania aspektów ŚREDNIOWIECZA wcale nie ciemnego, z całą jego różnorodnością.

Co autor pisał o uzbrojeniu rycerza. Całkiem sporo i ciekawie. Jak już wspominałem, pisząc o tej książce chcę nią zainteresować miłośników broni i barwy, choć nie tylko. Za przynętę niech posłuży:

Na głowie noszono hełm, który w ciągu średniowiecza – jak i później zmieniał często kształt i rozmiary. Dawniejszy hełm sięgał tylko do czoła i nie nakrywał ani tylnej część głowy ani karku. Brakowi temu zaradzał „halsberc”. Dolną część twarzy zasłaniała tzw. „ventaille”, po niem. „fintteile”, z łacińskiego „ventaculum”. Był to koniec kapuzy, który pokrywał brodę i usta. Przed walką wisiała „ventaille” wolno, gdy jednak miało przyjść do starcia, zawiązywano ją rzemieniami, których końce łączono z tyłu na głowie. Wbrew niektórym poglądom ventaille nie miała nic wspólnego z przyłbicą. Gdy zdejmowano hełm, mogła ona pozostać nadal zawiązana. Otwierano ją, aby jeść, pić, zaczerpnąć świeżego powietrza lub swobodnie porozmawiać.(…)

Zapewniam, że dalej jest jeszcze bardziej interesująco.

W książeczce zakotwiczonej swego czasu w szkole powszechnej (podstawowej ?) roi się od terminologii fachowej z obcą proweniencją.

To naprawdę ciekawe. Świadczy niezbicie o poziomie aspiracji w dziedzinie kształcenia młodych ludzi w rzeczywistości po zakończeniu II wojny światowej.

Wspomniałem, że Kazimierz HARTLEB (redaktor serii Kultura Polska i Obca ) i Zygmunt HARTLEB (autor książki: SZABLA POLSKA jej rozwój historyczno – techniczny ) to są różne osoby.

Jak się zatem ma sprawa z osobami: Zdzisław Żygulski (autor: ŻYCIE NA ZAMKU ŚREDNIOWIECZNYM) i Zdzisław Żygulski jun. . Czy to ci sami ludzie? Naszego wieloletniego prezesa Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy miałem sposobność znać osobiście. Nie na tyle jednak blisko by wiedzieć wszystko – z bezpośredniego przekazu – o jego twórczości pisarskiej obejmującej szerokie spektrum aktywności. W celu rozwiania wątpliwości wynikłych z różnego zapisu nazwiska sięgnąłem więc po księgę: ARMA VIRUMQUE CANO Profesorowi Zdzisławowi Żygulskiemu Jun. w OSIEMDZIESIĘCIOLECIE URODZIN. Z nadzieją przystąpiłem do wertowania wykazów zgromadzonych pod tytułem Bibliografia PRAC ZDZISŁAWA ŻYGULSKIEGO JUN. Spotkał mnie srogi zawód. Cezury czasowe wyznaczone dla książek opublikowanych i rozpraw, artykułów i esejów drukowanych nie sięgały lat czterdziestych.

Domniemywam jednak w oparciu o posiadane prace Zdzisława Żygulskiego jun., – dokumentujące rozległe spektrum zainteresowań profesora – ,że Zdzisław Żygulski i Zdzisław Żygulski jun. to ta sama OSOBA.

Krzysztof Czarnecki

Oddział Poznański

Stowarzyszenia Miłośników

Dawnej Broni i Barwy

Poznań, lipiec 2025 r.

Partnerzy

karta_logo_MNK_B

mwp

muzuem_lodz

wmwpozn

MuzeumWroclaw

logo Muz. Lub.-1

silkfencing