Krzysztof Czarnecki odsłona 5
Poznań – Łódź. Pamiętam dobrze wiele z nich. Tę o rejzach krzyżackich też. Letnie czy zimowe. To był jeden z ciekawszych zrębów dyskusji o wyprawach na pogan organizowanych przez państwo krzyżackie dla rycerzy z Europy, spragnionych łupów i „szerzenia prawdziwej wiary” wśród niepoprawnych w trwaniu przy swojej kulturze pogan. Dla przykładu: Żmudzinów. Z praktyk opisywanych w powiesti wriemiennych let najstarszej kronice ruskiej wynika, że po daniny najlepiej było się wyprawiać zimą.
Liści nie było, krycie się po lasach też jawiło się w praktyce utrudnionym, ślady na śniegu zdradzały miejsca ukrycia inwentarza żywego. Drogi i bezdroża utwardzał mróz ułatwiając tym samym przemieszczanie się w terenie. To niezaprzeczalne atuty przemawiające za porą zimową na rejzy i pobór danin. Nasze dysputy o rejzach musiały być na tyle zajmujące, że po jakimś czasie od polemik na ich temat, otrzymałem z Łodzi przesyłkę. Zawierała obraz, który ozdabia stronę tytułową tego pisania. Dlaczego właśnie on? Wyjaśniam,
powody są przynajmniej dwa: pierwszy to, że bardzo lubię ten obraz, drugi wynika z tematu przewodniego, który w cyklu Andrzej Klein mało znany znalazł swoje odzwierciedlenie. Pisząc w cyklu Z krypty bibliotecznej o antycypacji książki o kapalinach (Z krypty bibliotecznej – Krzysztof Czarnecki: Wokół kapalinów nasza Strona 13.02.2022) przypomniało mi się, że dawno nie prezentowałem niczego z dorobku Andrzeja Kleina, który jest – o czym wspominam do znudzenia – niedostatecznie, a właściwiej
byłoby określić: mało znany pasjonatom broni i barwy. Z tych dwóch powodów wyłonił się trzeci: KAPALINY w mało znanej twórczości Andrzeja Kleina. Wracając do bliskiego mi obrazu, tego ze strony tytułowej. Po raz pierwszy zaprezentowany został publiczności na wystawie Grunwald 1410 w artystycznej rekonstrukcji historycznej zorganizowanej w Wielkopolskim Muzeum Wojskowym oddziale Muzeum Narodowego w Poznaniu (wystawa 27 czerwca – 31 października 2010). Drugi raz miał miejsce na Stronie Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy. 2 czerwca 2014 roku ukazał się
artykuł: Średniowieczni mistrzowie marketingu politycznego. Z niego pochodzi poniższy opis (mający już historyczne cechy, jako że teraz byłby na pewno znacznie zmieniony).
okazały graniasty grot. Tarcza została przedstawiona z herbem Zakonu i posiada owaloidalny zarys z wycięciem na włócznię, ponieważ jest ono moim zdaniem zbyt wąskie na umieszczenie w nim drzewca kopii. Głowę jeźdźca chronią hełm otwarty w typie kapalin, łącznie z widocznym kapturem kolczym. Ciało zabezpiecza pełny pancerz kolczy, z którego można dostrzec osłonę nogi wykonaną z plecionki kolczej, wzmocnioną metalowym nakolannikiem. O mieczu nie można wiele napisać,
ponieważ spod płaszcza wystaje jedynie niewielka część pochwy zakończona metalowym trzewikiem (Średniowieczni mistrzowie marketingu politycznego – strona Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy: 02.06.2014 r.).
figurek historycznych zwanych w zaraniu dziecięcej kolekcji ŻOŁNIERZYKAMI, a przez bardziej oświeconych przez podstawową edukację RYCERZAMI rozważał jak chciałby się nosić w uzbrojeniu średniowiecznym, tak i ja nie byłem odporny na marzenia. Psi pysk, łebka, okazały hełm garnczkowy, a może nieco plebejski kapalin? Po szkole, na podwórku trwały nieraz gorące dyskusje na ten temat. Mnie podobał się wówczas dźwięk zamykanej zasłony na przyłbicy, ale już wtedy widziałem zalety hełmu typu kapalin. Solidna konstrukcja, rondo chroniące nie tylko przed ciosami wyprowadzanymi z górnego rejestru, ale będące nieocenioną ochroną przed deszczem i śniegiem podczas długotrwałych marszów, osłaniające oczy przed jaskrawymi promieniami słońca, które to doznania na pewno stanowiły prozę życia zbrojnego podczas wypraw – rejz. Obecność ronda była więc nie do przecenienia. Na marginesie muszę napomknąć o trudnościach konstrukcyjnych, na jakie napotykaliśmy podczas wykonywania naszych hełmów z brystolu i paper mache. O schodach technologicznych (lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia) w procesie nadawania naszym wyrobom „sznytu” metalu nie będę się rozwodził, bo nie miejsce po temu. Galeria kapalinów w tej części cyklu poświęconego twórczości Andrzeja Kleina, która nie doczekała się profesjonalnego upowszechnienia, składa się z: pierwszych wersji ilustracji do I części cyklu: Banderia Apud Grunwald Chorągwie Polskie Pod Grunwaldem Łódź 2000 oraz ilustracji do nienazwanego do końca projektu, który dojrzewał w 2001 roku. Prezentację uzupełniają kreacje Chorągwi Ziemi Łęczyckiej tak bliskiej Andrzejowi.
